Dialog społeczny - jako remedium na monolog władz, czyli krótka opowieść o centrum społecznej innowacyjności w ostatnim nieskażonym zakątku na Ziemi – Gołczy- cz. 1 – bajeczna (W ramach wezwania władz do wyrażania własnych opinii i propozycji o tym, jak gmina Gołcza będzie wyglądać za kilka lat).
Wysiadam z autobusu, dzień, jak
co dzień, szaro i nudno, ale to wszytko się zmieni jak zobaczę moją Gołczę.
Wysiadam na przystanku, już widzę pierwszą zmianę, przystanek jest cały i jest
czysty. Pierwsze wrażenie – tak to działa!
Mimo że to już wieczór, to nie ma
obawy, że nad uchem przeleci pusta butelka i rozbije ścianę przystanku, nie,
nie w mojej Gołczy. Sprawdzę, o której mam powrotny, tafla ściany przystanku jest
taka czysta, że można się w niej przeglądać. Myślę: „Ale w tej Gołczy dbają o
porządek. Już dawno nie widziałem przystanku, który byłby myty!”
Cóż, trzeba zbierać się dalej. Mimo że święta,
że mroźno muszę odwiedzić moich znajomych z gminy. Już mój pierwszy krok w ich
stronę zwiastował, że zmian jest o wiele więcej niż mogłem to sobie wyobrazić.
Z każdym krokiem dopisywałem
linię nowej pochwały, że chodniki są czyste, że są częściej sprzątane niż dwa
razy do roku, że nigdzie nie ma pustych butelek i puszek po imprezach miejscowej
młodzieży, że śnieg z ulic i chodnika jest odgarnięty, że nie muszę przedzierać
się przez chodnik jak przez zamuloną rzekę, uff. „Brawo, moi drodzy brawo” -
tak ich przywitam.
W końcu widać, że jest to gmina z
prawdziwego zdarzenia, gdzie każdy czuje tę domową atmosferę, te święta. Na
latarniach powiewają świąteczne ozdoby - moja duma coraz bardziej rośnie.
Choinki przyozdobione są bombkami. Tu nikt się nie wstydzi, że są święta, nie
chowa 10 lampek za zieloną choinką - zuch chłopaki. I jestem, wzdycham z ulgą
spoglądając na kosz przed wejściem, dobrze, że to nie moje deja vu, w którym
śmieci wysypywały się przed budynkiem władz, kolejne uff.
Witamy w naszych skromnych
progach - usłyszałem piękną polszczyznę. Słowa wypowiedziane z jak największą
starannością, budzące szacunek i poszanowanie. Przed moimi oczami pojawił się
Towarzysz Przewodniczący. Po moich ostatnich doświadczeniach, mogę stwierdzić,
że takich ludzi jak on to na palcach jednej ręki można policzyć. Już w
wyobraźni pojawił się człowiek, który swoją przemową na lokalnym wystąpieniu
wprowadza w zachwyt wszystkich zgromadzonych. Nie słychać nigdzie śmiechów na
sali i kąśliwych docinków - czy on mówić po polsku ?, tylko gromki aplauz i
dumę.
Umawiamy się na kolejny dzień,
bym z rana mógł zobaczyć jak najwięcej. Pozostał mi tylko jeden dzień, już
żałuję, ale jak mus to mus. Bilet powrotny schowałem głęboko w kieszeni.
Rano nie mogłem się nadziwić,
kiedy do moich drzwi zapukał Towarzysz i wskazując palcem na jakieś zamazane
kółka motywował do szybkiego wstania. Przetarłem oczy, łyknąłem kęs świeżego
powietrza i zobaczyłem rower. „Jedziemy na wycieczkę, turystyczno –
krajoznawczą!” - wykrzyknął.
Ale, ale... - coś w tym obrazku mi nie pasowało. Wsiedliśmy na rowery, moim oczom ukazały się malowniczo
położone ścieżki rowerowe. Towarzysz miał w zanadrzu jeszcze jedną
niespodziankę, ale jak na razie nie chciał mnie o niej informować, z niepokojem
spoglądał na zegarek.
Towarzysz nie był sam jego lewica
i prawica była obstawiona grupką miłośników wycieczek rowerowych, mi było dane
jechać z prawej strony. Jadąc rowerami mijaliśmy „piękne wnętrza dolin i
wąwozów z łąkami i krętymi korytami Dłubni, Szreniawy, Gołczanki ze szpalerami
drzew wzdłuż koryt, rozległe, otwarte tereny falistej wierzchowiny wyżynnej bez
zabudowy, z których otwierają się bardzo szerokie, panoramiczne widoki,
osobliwości florystyczne – murawy kserotermiczne, ze specyficzną florą i
fauną...”. Wartości widokowe ciągów rowerowych były nie do przecenienia. Chyba
znalazłem się w raju. Nagle rozległy się dzwony kościelne, wybiła jedenasta, dźwięk
syren z pobliskich remiz zapełnił już po brzegi ten krajobraz.
-„Masz zakładaj szybko - krzyknął nerwowo Towarzysz,
wciskając mi maskę przeciwgazową - No wiesz nasz Długoletni Plan Rozwoju Lokalnego
zrealizowaliśmy w 150%, jednak nikt nie jest nieomylny - spoglądał coraz
bardziej spuszczając wzrok- dawali to wydawaliśmy, na ścieżki rowerowe, na agroturystykę,
ale nikt z nas nie wziął pod uwagę, że w planach długoletnich należy wziąć pod
uwagę problem, z jakim borykamy się od dziesięcioleci, mianowicie jak pamiętasz
mamy fabrykę produkującą "gołczanum odorum" - taki nasz konik
eksportowy na skalę światową. No i czasami mają nadprodukcję tego odorum i wypuszczają
w nasz lokalny eter. No bo kto mądry będzie bracie w Planie Długoletnim brał
pod uwagę plan redukcji „gołczanum odorum” i długoletni plan współpracy władz
lokalnych z władzami fabryki w celu eliminacji no tego, tego... odorucha? –
zapytał - A tak to bracie mamy ścieżki, agroturystykę,
a turystom powie się, że to dobrze działa na drogi oddechowe no i np... na
cerę. Zobaczysz zaraz ustawią sie do nas kolejki - uśmiechnął się szczerząc
zęby - i zaraz nasze miliony się zwrócą.
Zziajani udaliśmy się do hali
sportowej - kolejnej dumy moich władz.
Gdy zobaczyłem, że po zajęciach
na hali każdy może skorzystać z prysznicy z ciepłą woda i że jest to standardem
- oniemiałem. Chyba pierwsza gmina, która wydając miliony na halę nie zapomniała
o prysznicach i nie oszczędza na ciepłej wodzie, co ja mówię w ogóle wodzie!
-Ach Towarzyszu, jestem pod wrażeniem waszego geniuszu -
uczniowie mogą, a nawet muszą skorzystać z prysznicy po zajęciach z wf-u.
Towarzysz tylko się uśmiechnął i nieporęczenie zastawiał
kartkę za plecami. Nie chcąc być nachalnym poczekałem, aż przejdziemy dalej, a
ja tymczasem sobie ją przeczytam. Pisało tak – „Prysznice czynne tylko w
poniedziałek w czasie wizyty władz wojewódzkich”. Hmm - chyba jakiś głupi żart.
-Chodź dalej, pokażę Ci naszą szkołę - ponaglał - tutaj jest
kuźnia naszych młodych talentów. Po opowieściach znów zaparło mi dech w
piersiach. To nie była szkoła, w której prowadzone są projekty opiewające na
setki złotych, w których nauka innowacyjności i pokazanie szans dalszego
rozwoju młodym ludziom polega na prowadzeniu zajęć przez jednych i tych samych
nauczycieli, z zamkniętego kręgu, którzy nagle okazują się specjalistami we
wszystkich dziedzinach. To nie była szkoła, w której najbardziej innowacyjne
zajęcia dotyczą pracy gminy i samorządu, a zajęcia o Unii Europejskiej prowadzi
osoba, która Unię widziała tylko na papierze. To była Szkoła Sukcesu!
Podróż rowerowa dobiegła już
końca. Taki zmęczony nie byłem od wieków. Jako że wiek już nie ten sam, co
kiedyś coś łupnęło mnie w krzyżu.
-Towarzyszu chyba potrzebny mi jest lekarz – syknąłem z
bólu. Udaliśmy się do gminnej przychodni. W przychodni tłoczyli się ludzie,
spokojnie spoglądali w centralny punkt sali, pomrukując coś pod nosami, jednak spokój
ogarniał każdego. Wzrok mój skupił się na jakimś oszklonym przedmiocie.
-Bracie oto nasz nowy aparat USG, który niedawno zakupiliśmy
– Towarzysz wskazał palcem na bryłę, a ja uśmiechnąłem się na myśl szybkiego
powrotu do zdrowia i szybkiego badania – za tę cenę mogliśmy sfinansować 40 tyś
obiadów dla dzieci, ale inwestujemy w zdrowie naszych drogich mieszkańców - kontynuował
– raz w miesiącu otwieramy szklaną klatkę i robimy prześwietlenia, przez
pozostałe dni przychodnia jest galerią sztuki a to, co widzisz to nasz
najdroższy eksponat, widzisz jak to uspokaja ludzi i leczy przez wzrok, czyż to
nie jest innowacyjne podejście?
Popatrzyłem przez
pięć minut i faktycznie zadziałało, to jest dopiero geniusz – zamarzyłem z
zachwytem.
Jako, że po profesjonalnym
zabiegu poczułem się lepiej, Towarzysz zabrał mnie na MCMXCIX sesję Rady Gminy.
Z sali obrad w przychodni dobiegał głos:
- Towarzysze i mili goście cieszę się, że udało nam się podjąć
decyzję o budowie kolejnej sali obrad. Pozwolę sobie wymienić: sala w gminie, w
przychodni, w domu ludowym, w domu kultury, w budynku sali gimnastycznej to
stanowczo za mało. Wybudowanie kolejnej sali poprawi Feng Shui naszych obrad,
co da dalsze owoce. Dziękuje Wam za tę mądrą i roztropną decyzję. Dzięki niej
zdobędziemy kolejne zaszczytne pierwsze miejsce Przejrzystej Gminy.
Wraz ze wszystkim uczestnikami
rady udałem się do gminy. Nigdy nie myślałem, że znajomości Feng Shui może mieć
tak zbawienny wpływ na nasze życie, a w tym przypadku na każdego z mieszkańców,
cóż rzeczą ludzką jest się mylić.
Bogatszy o nowe doświadczenia w
gminie napotkałem niecodzienny widok, za progiem przywitał nas szpaler
informatorek.
-Bracie – rzekł Towarzysz – oto nasze informatorki, jest ich
tyle ile pomieszczeń w naszej gminie – kontynuował – w ramach oszczędności
uradziliśmy nową formę komunikacji, wystarczy uchylić drzwi i przekazać
informację, a zaraz znajdzie się ona u adresata – jego głos brzmiał coraz
dumniej – to, jakby tu rzecz, hmm innowacyjne podejście pozwala nam
zaoszczędzić na telefonach - spuentował – W przyszłości planujemy wprowadzić
taką formę komunikacji w całej gminie, a niedługo zastąpić internet. Wyobraź to
sobie, każdy, kto ma drzwi będzie miał do dyspozycji swoją informatorkę
zatrudnioną na pełny etat. Geniusz tych rozważań onieśmielał mnie coraz
bardziej. W szeroko rozumianej komunikacji dokonaliśmy jeszcze jednej rewolucji
– dodał Towarzysz. Jak widzisz mamy zimę, drogi są nie przejezdne, w ramach „Przyjazna
i Innowacyjna Gmina” uradzono, że pługi do odśnieżania mają jeździć z lemieszem
uniesionym, co najmniej na wysokości 20 cm bez piasku i soli. W ten sposób
zaoszczędzamy niebagatelną ilość paliwa!
Nagle na korytarzu rozległ się
donośny dźwięk: „Prooomocja, prooomocja tylko 80%”. To w jedną, to w drugą
stronę chodziła kobieta i nawoływała: „Prooomocja tylko 80%” aż do wyjścia z
budynku. Dźwięk jej słów rozbrzmiewał w całej okolicy.
-Bracie – rzekł Towarzysz, spoglądając na moją zdumioną
twarz - oto nasz nowy pracownik, Młodszy Referent ds. Promocji. Zaraz ususzałem
kolejne dźwięki: „Prooomocja, promocja 50%.”
-A to nasz Starszy Referent ds. Promocji - dodał Towarzysz –Jak
widzisz silnie promujemy walory naszej gminy. Uradziliśmy, że jest to najskuteczniejsza
forma. Wszystkie wskaźniki poszły w górę, możesz zanotować – mówił spoglądają
na mnie, – że z tego rozwiązania – zamyślił się – no tego hmm innowacyjnego
jesteśmy najbardziej dumni.
Po chwili zastanowienia Towarzysz
rzekł:
– Jak to dobrze, że
to dzisiaj znalazłeś się u nas. Mam dla ciebie świetną propozycję. Byłem coraz
bardziej zniecierpliwiony. Potrzeba nam w gminie takiej osoby jak ty. Tak się
składa, że mogę zaoferować ci robotę. Uśmiech coraz szerzej malował się na mojej
twarzy, jednak cóż taki artysta z wykształcenia i zaoczny student historii może
robić w takim centrum innowacyjności? – pomyślałem.
Towarzysz
kontynuował:
– Jako pierwsze mogą
ci zaproponować stanowisko Młodszego Referenta w Referacie Finansów i Podatków.
Widzisz na liście mam aż 18 chętnych - wyciągnął długopis – sprawdźmy, czy
spełniasz wszystkie kryteria.
Poczułem się nieswojo.
– Nie masz na pewno wykształcenia ekonomicznego i nie kończyłeś
nawet ekonomika, a z zamiłowania jesteś artystą.
- Zgadza się – odpowiedziałem.
-To dobrze, to już jesteś w ścisłej czołówce –Towarzysz z
uśmiechem zaczął kreślić listę - Potrafisz mnożyć do stu i używać kalkulatora?
– padło kolejne pytanie.
- No potrafię.
- Wczoraj o jedenastej jechałeś na rowerze przy moim prawym
boku.
- Tak jechałem – padła moja odpowiedź.
Towarzysz krzyknął
uradowany:
– No widzisz, tylko
ty spełniasz wszystkie kryteria, jesteś najlepszy.
- No ale nie wiem, czy dam sobie radę, nigdy takimi rzeczami
się nie zajmowałem – poczułem zdenerwowanie, na co Towarzysz spokojnie
odpowiedział:
– Stawiamy na ludzi, na
ich wszechstronność, nikogo nie szufladkujemy, staramy się dostrzec w nich to,
co najlepsze.
Widząc moją niepewną twarz, wyciągnął dwie teczki zza biurka:
– Nikogo do niczego
nie zmuszam – uśmiechnął się – artystów ci u nas pod dostatkiem, na pewno
znajdziemy kogoś innego. Mam tutaj jeszcze jedno zadanie – otworzył jedną z
teczek – widzisz twoje doświadczenie, jako zaocznego studenta historii pozwoli
ci pełnić funkcję Specjalisty ds. Finansowych w rozliczeniu tego oto
milionowego projektu – wymachiwał teczką. Wzruszyłem tylko ramionami.
-No cóż, mam jeszcze jedną teczkę, pełnienie funkcji
Koordynatora projektu, ale tutaj warunkiem koniecznym jest przynajmniej jedna
przejażdżka rowerowa po mojej lewicy. Stawiamy na odwagę i doświadczenie –
podsumował Towarzysz. Widząc brak zainteresowania z mojej strony, położył na
stole teczki. Wtem ktoś zapukał do drzwi i wszedł. Był to pracownik.
- Jak dobrze, że panią widzę, wczoraj to pani i pani syn
jechaliście po mojej lewej stronie?
- Tak – odpowiedziała zdziwiona.
- Proszę oto jedna funkcja dla pani i jedna dla pani syna.
Oczywiście prace należy wykonywać po godzinach urzędowania - uśmiechnął się -
Aha i jeszcze jedno, właśnie dziś w ramach promocji 50% otrzymaliśmy Kodeks Etyczny dla naszych pracowników, oto egzemplarz dla pani.
Mój czas
powrotu się już zbliżał. Ku mojemu zaskoczeniu na przystanek odprowadził mnie
cały orszak drogich mi urzędników - przyjaciół. Wtem wpadłem na innowacyjny
pomysł. Przemówiłem:
– Dokonania tej gminy
powinny obiec cały świat, a wzorce waszej działalności powinny być naśladowane.
Macie oto mój bilet i jedźcie naprawiać, ulepszać, doskonalić, innowacyjnować.
Autobus
odjechał, a ja zostałem sam. W oddali słychać było pożegnalne – Peace & Love & Truth. Powrotny już
za 4 lata…
W.Rogaliński